Wałęsa
Wzywanie Wałęsy, aby „stanął w prawdzie”, jest bardzo śmieszne i świadczy o poważnie ograniczonej wyobraźni wnioskodawcy. Lub o jakiejś „przebiegłej” taktyce, ale intelektualnie również słabej. Gdyby Wałęsa „stanął w prawdzie” i przyznał się, że był TW w latach siedemdziesiątych, to co by było dalej? Wszyscy przecież zapytalibyśmy go: „Co było dalej?”. Kto by uwierzył, że nic, że esbecy nie przyszli i nie napisali dalszego scenariusza? Moment na to, aby „stanąć w prawdzie”, to był dla Wałęsy rok 1980, później, w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, pozostawało mu tylko uczestniczyć w tym spektaklu jako odtwórca jednej z głównych ról. Rolę statysty lub trzeciorzędną łatwo się odrzuca, ale główną? Być przewodniczącym Solidarności, a później prezydentem to było dla niego na pewno bardzo przyjemne zadanie, ale na Boga, przecież nie może opowiedzieć nam o kulisach i Reżyserze. Nigdy. Nie bądźmy naiwni. Gdyby Wałęsa nie grał do końca, aż do dzisiaj… zgodnie z wytycznymi Reżysera, to natychmiast by zniknął. Dobry reżyser, obsadzając zwłaszcza główne role, daje aktorom szerokie możliwości własnej ekspresji. Czasem pozwala im częściowo zmienić scenariusz. Jeśli mają rozdęte ego, to może im się nawet zacząć wydawać, że ograli reżysera. I wtedy powinniśmy im współczuć.
Ostatnia, pośmiertna kombinacja operacyjna generała Czesława Kiszczaka to majstersztyk. Zostawiając teczki dotyczące współpracy Wałęsy z lat siedemdziesiątych, przekonał większość Polaków, że to było wszystko, co można mieć na Wałęsę. No bo skoro u Kiszczaka niczego z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych nie było, to znaczy, że nic nie ma. Przy okazji tej kombinacji operacyjnej Kiszczak mówi nam jeszcze: „Popatrzcie, nie ma nic więcej, nic więcej nie miałem, nikt ze znanych i wpływowych polityków z lat dziewięćdziesiątych nie był TW i nie miał teczki”. Brawo, Panie Generale! Dotrzymał Pan słowa, że nigdy nikogo nie ujawni. Wbrew pozorom jednak nie piszę tego, żeby atakować Wałęsę. Przełom ʽ89 roku jest korzystny dla Polski i Polaków, choć marzyć o innym przebiegu tej przemiany można. Na przykład o bardziej ewolucyjnej „drodze chińskiej”, która byłaby dla Polaków mniej kosztowna, a dzisiaj dałaby nam zdecydowanie wyższą stopę życiową.
Czy wszystko to, co się wtedy stało, mogło wyglądać inaczej? Nie, nie mogło, bo gdyby mogło, to by wyglądało. Polityka nie jest dla dzieci i nie jest czysta moralnie. Jest albo korzystna, albo niekorzystna. Na czele Solidarności nie mógł stać jakiś – niekontrolowany przez SB – Gwiazda czy Wyszkowski, bo by się zaraz na przykład „upił” i „nieszczęśliwie utopił”. Komuna: esbecy i generałowie nie tylko nie byli samobójcami, ale też nie mieli powodu podejmować poważniejszego ryzyka. Można wierzyć oczywiście w coś odwrotnego. Taka konstrukcja świata – nie da się wymyślić niczego takiego, w co by ktoś nie uwierzył. Nawet jeśli wymyślającym jest Wałęsa. Zmiana musiała być zmianą w pełni kontrolowaną, ale była zmianą dla nas korzystną. Szczegółów nie znamy i nie poznamy, scenariusz bez akceptacji Moskwy nie mógłby zostać zrealizowany. Ja nie jestem od Reżysera, żebym wiedział dokładnie i w szczegółach kto, co, jak i kiedy, ale jestem pewny, że.
Rozumiem oburzenie, a nawet ból zębów po wysłuchaniu oświadczenia pani Teresy Kiszczak, że to jej mąż, generał Czesław Kiszczak, obalił w Polsce komunę. Niestety to jest chyba prawda i drugie „niestety”: innej, realnej, a nie śnionej możliwości – nie było nigdy.
Nie dam grosza na pomnik Wałęsy, ale nie będę nim pomiatał. Powtórzę: polityka nie jest dla dzieci, a ludzie, którzy mają pełnię władzy, nie oddają jej za darmo. To się w historii świata po prostu nie zdarzyło.