O czymże myśli Polska i we dnie, i w nocy?
– O ziarenku spokoju. Domowi prorocy
jak żaby chórem trąbią, czekając, czy rychło
gorączka ich oddechu obali Jerycho –
żądają spustoszenia…
Przenosząc się w krzykach
nie słyszą, że się ziemia pod nami umyka
że wszystko jak dmuchawiec.
Niby deszcz piaskowy
spada na nas zmęczenie. Ledwie gdzie się dźwiga
z skorupy jałowizny zielona łodyga
– a i tę zatratują. Bo kogo obejdzie
czy po tych bojach co na ziemi wzejdzie…1
Ernest Bryll, [***]
Od początku XXI wieku dyskusja polityczna w Polsce praktycznie nie istnieje, a to, co jest jej pozorem, faktycznie stało się bezwzględną walką, prowadzoną za pomocą języka. Przy czym jej celem nie jest szukanie prawdy i racjonalności, lecz zdyskredytowanie oponenta. Język stał się środkiem przymusu i przemocy, często gwałtownej i brutalnej, a nie środkiem rozumienia i porozumienia. Prowadzi to do rozpadu więzi społecznych i rozbijania wspólnoty narodowej, szkodliwych dla naszej przyszłości jako społeczeństwa i państwa.
Skala zdeformowania debaty publicznej przez rozmaite techniki manipulowania emocjami społecznymi, wynikające z pogardy i wzajemnej, partyjnej nienawiści, jest zatrważająca. Większość uczestników wystąpień politycznych szuka tylko okazji, by wygłosić jakąś skandaliczną, antagonizującą opinię, która trafi do mediów i zmobilizuje „naszych” przeciwko „wrogom”.
Dzieje się tak na każdym poziomie życia publicznego: parlamentarnym, dziennikarsko-publicystycznym czy mediów społecznościowych. Nie ma polityki racjonalnej, jest tylko polityka emocjonalna.
Ten stan rzeczy przekłada się w oczywisty sposób na relacje międzyludzkie i wspólnotowe. Dezintegracja oparta na złych, prymitywnych i niskich uczuciach w dłuższej perspektywie służy wyłącznie przeciwnikom Polski.
Co czeka nas na końcu tej drogi? Czy będziemy jeszcze w stanie zjednoczyć się jako społeczeństwo i naród? Czy zmiany, jakie w tych okolicznościach dokonają się w nas samych, będą możliwe do cofnięcia?
1. Wiersz pochodzi z tomu: E. Bryll, Dramaty i wiersze, Tower Press, Gdańsk 2000, s. 106.