Możliwe jest wszakże kreowanie i podtrzymywanie naszego kompleksu niższości. Przekonania, że jesteśmy gorsi. Umacnianie braku świadomości tego, co jest naszym polskim interesem narodowym. Utrudnianie zrozumienia, że taki istnieje i że każdy naród ma prawo zabiegać o jego realizację. Ostatecznym celem rywalizacji między państwami jest co najmniej uzyskanie dominacji imperialno-kolonialnej. Polska w swojej historii również wielokrotnie podobne działania podejmowała i czasem osiągała w takiej realizacji interesu narodowego sukcesy. Dla Jagiellonów interesem narodowym było podporządkowanie sobie Litwy i Białorusi.
Dzisiaj ten interes jest postrzegany inaczej. Chociaż początkowo traktowano go w kategoriach imperialnych, nie jest to bynajmniej żaden powód do wstydu, bo było to rozumienie zgodne z zasadami obowiązującymi w świecie. Dzisiaj to my jesteśmy przedmiotem dominacji imperialno-kolonialnej, zawstydzania i samozawstydzania. Kolonializm, choć często przybiera nowe formy, wciąż istnieje we współczesnym świecie. Poczucie niższości sprawia, że szuka się opinii na swój temat i potwierdzenia dla swoich działań u zagranicznych autorytetów. Teksty w prasie zachodniej stają się wyrocznią dla polskich dziennikarzy i polityków. Istnieje zgubne przekonanie, że ważniejsze jest to, co napisze się o nas w Berlinie, Nowym Jorku, Brukseli czy Moskwie, niż to, co jest podstawowym interesem ludzi mieszkających w Krakowie czy Lipnicy Murowanej. Jak napisał w książce Fantomowe ciało króla Jan Sowa:
Dominacja imperialno-kolonialna oznacza narzucanie nie tylko reguł handlu, ale również sposobów autopercepcji. Mogą być one przez skolonizowanych rozpoznawane jako fałszywe, mimo to odgrywają istotną rolę w konstruowaniu przez podporządkowanych wyobrażenia o samych sobie. Prowadzi to do powstania szeregu kompleksów, resentymentów oraz – co może najważniejsze – fatalnej niezdolności do autonomicznego wydawania sądów i tworzenia wartości, czyli do normatywnego formowania rzeczywistości społecznej. Podporządkowany zawsze czeka, aż jego władca powie mu, kto i co – nawet w jego własnym kraju – jest wartościowe i godne szacunku3.
Dla Polaków jedynym punktem odniesienia powinien być nasz interes ekonomiczny i tożsamościowy, a nie opinie ludzi, którzy pilnują interesów swoich narodów. Poczucie bycia gorszym i brak wiary we własne siły to cechy świadomości korzystne dla naszych przeciwników. Kolejną taką cechą jest przekonanie, że państwo polskie jest dla obywateli, że wyłącznie ono ma wobec nich obowiązki, a oni nie mają żadnych wobec ojczyzny. Polska dla Polaków, ale nie Polacy dla Polski. Tak jak pewna piosenkarka, która powiedziała, że gdyby wybuchła wojna, „wsiadłaby na jakiś statek i uciekła, żeby żyć”. Według tego założenia Polacy powinni działać wyłącznie dla siebie i swoich rodzin, uczestniczyć w akcjach poprawnych politycznie – walczyć ze zmianami klimatycznymi, wspierać Unię Europejską czy politykę amerykańską. Wolno im robić to, co wolno. Mają działać, nie analizując wciąż na nowo, jaki jest polski interes, i zapominając, że jesteśmy jednym z największych narodów Europy. Narodem o niezwykłej historii tworzonej przez zwykłych i niezwykłych ludzi. Według diagnozy Juliena Bendy do końca XIX wieku pisarze, naukowcy, artyści i inni przedstawiciele inteligencji raczej nie angażowali się w działalność polityczną. Skupiali się na tym, co w ich dziedzinach było najbardziej wartościowe, kierując się rozumem i działając zgodnie ze swoim pojmowaniem takich wartości jak prawda, sztuka, moralność czy sprawiedliwość. Wiek XX przyniósł na tym polu zmianę nazwaną zdradą klerków, polegającą na masowym uleganiu przedstawicieli inteligencji emocjom politycznym i podporządkowywaniu tym emocjom rozumienia klasycznych wartości. Jarosław Zadencki w książce Ragnarök. W obliczu anarcho-tyranii i chaosu ludów stwierdził:
W XX wieku intelektualiści byli komunistami i nazistami, socjalistami z ludzką i nieludzką twarzą, faszystami z powybijanymi zębami i ich pełnym garniturem, demokratami i monarchistami, syndykalistami i anarchistami, liberałami i konserwatystami, rewolucjonistami i tradycjonalistami, nacjonalistami i internacjonalistami, ateistami i religiantami. I, oczywiście każdy z nich głosił to, co było zgodne z jego głębokimi przemyśleniami i z jego głębszym poczuciem obowiązku poszukiwania i przekazywania prawdy4.
3. J. Sowa, Fantomowe ciało króla. Peryferyjne zmagania z nowoczesną formą, Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych „Universitas”, Kraków 2011, s. 434–435.
4. J. Zadencki, Ragnarök. W obliczu anarcho-tyranii i chaosu ludów, Agencja Wydawniczo-Reklamowa ARTE, Warszawa 2019, s. 145.