James Foley / USA / 1992
Pustka skuteczności
Glengarry Glen Ross, ekranizacja dramatu Davida Mameta w reżyserii Jamesa Foleya, to film o zawodowym życiu grupy agentów nieruchomości funkcjonujących w świecie zbudowanym na ciągłej presji i brutalnej rywalizacji. Na pierwszy rzut oka to opowieść o wyścigu po prowizję, walce o przetrwanie w rzeczywistości podporządkowanej bezwzględnym zasadom kapitalizmu. Ale pod powierzchnią tej rywalizacji kryje się głębsze napięcie – dramat ludzi, którzy utracili kontrolę nad własną tożsamością i każdego dnia muszą udowadniać, że wciąż przedstawiają jakąkolwiek wartość. W tym świecie nie wystarczy po prostu być – trzeba sprzedawać. A sprzedawać można tylko wtedy, gdy potrafi się skutecznie udawać.
Postać graną przez Aleca Baldwina widzimy tylko raz, w początkowej scenie, lecz odciska piętno na całym filmie. Blake – wysłannik centrali biura nieruchomości – przybywa, by „zmotywować” agentów. Jego wystąpienie jest jednak bardziej aktem przemocy niż inspiracji: pełne pogardy, brutalne, upokarzające. Blake manifestuje swoje bogactwo i nachalną pewność siebie. Choć w filmie nie pojawia się już więcej, to jego duch unosi się nad całą opowieścią. To właśnie z jego przemowy jasno wynika, że firma będzie egzekwować swoje wyśrubowane wymagania w sposób bezwzględny, nie pozostawiając miejsca na słabość.
Film opowiada o kilku dniach z życia sprzedawców postawionych przed ultimatum: dwóch najlepszych otrzyma nagrodę, reszta zostanie zwolniona. Każdy z nich reaguje inaczej – jedni snują plany kradzieży, inni błagają o drugą szansę, jeszcze inni maskują panikę pozornym spokojem. Nie ma tu spektakularnej akcji – siłą tej opowieści są rozmowy, napięcia, spojrzenia. Prawdziwy dramat rozgrywa się w przerwach między słowami, w niezręcznych zawahaniach i desperackich próbach ocalenia twarzy. Bohaterowie są zmęczeni – nie tylko pracą, ale samym wysiłkiem podtrzymywania swojego wizerunku. Każda scena ujawnia, że działają resztkami sił i resztkami złudzeń.
Najpełniej widać to w postaci Shelley’a Levene’a, granego przez Jacka Lemmona. Niegdyś gwiazda sprzedaży, dziś to cień siebie – człowiek próbujący po raz ostatni odegrać rolę zwycięzcy. Jego gesty, sposób mówienia, nieskładne frazy – wszystko to zdradza rozpaczliwą próbę odzyskania utraconej pozycji. Jego błagania nie są wyłącznie prośbą o lepsze „leady” – to krzyk o potwierdzenie, że jeszcze coś znaczy. Że nadal jest kimś. Lemmon tworzy poruszający portret człowieka zagrożonego, który nie tyle chce sprzedać działkę, co uratować samego siebie.
W świecie przedstawionym przez Mameta i Foleya kłamstwo jest normą. Agenci nieruchomości posługują się nim z wprawą i zaangażowaniem jako codziennym narzędziem pracy. Każda rozmowa z klientem to spektakl: sprzedawca odgrywa rolę mentora, powiernika, przyjaciela, przewodnika do „lepszego życia”, choć w rzeczywistości jest tylko wyrachowanym oszustem. Kłamstwo przybiera różne formy – od emocjonalnego szantażu po subtelne pochlebstwa. Ricky Roma, grany przez Ala Pacino, nie mówi wprost – on uwodzi. Jego monologi to ciągi sugestii, metafor i półprawd, mające wzbudzić w kliencie przekonanie, że podpisanie umowy to jedyna słuszna decyzja. W tym świecie retoryka zastępuje prawdę, a skuteczność mierzy się nie uczciwością, lecz umiejętnością przekonania drugiego człowieka do fikcji. Sprzedawcy oferują nie tyle samą inwestycję w nieruchomość, ile opowieść o pewnym zysku. Im barwniej kłamią, tym większą mają szansę na sfinalizowanie transakcji. Każdy z nich staje się znakomitym aktorem w niekończącym się spektaklu manipulacji i kłamstwa.
Przestrzeń filmu ogranicza się niemal wyłącznie do biura, ciasnego i zamkniętego. To ograniczenie przestrzeni podkreśla zamknięcie losów bohaterów – jakby nie mieli już dokąd uciec. Czas nie płynie – trwa w miejscu, gdzie każdy dzień jest powtórzeniem poprzedniego. W tej rzeczywistości sukces nie oznacza zwycięstwa, a jedynie chwilowe oddalenie upadku.Glengarry Glen Ross z chłodną precyzją odsłania mechanizmy, które sprawiają, że człowiek redukuje siebie do narzędzia, a innych traktuje wyłącznie jako przeszkody lub środki do celu. To film, który przedstawia przegranych jako współwinnych i współtworzących system, który ich niszczy. Jest w nim coś głęboko pesymistycznego – nie dlatego, że ukazuje brutalność świata, lecz dlatego, że sugeruje, iż ta brutalność stała się normą. Normą, z którą wszyscy już się pogodzili. W tym sensie to nie tylko opowieść o dzikim kapitalizmie, lecz przede wszystkim o pustce, jaka rodzi się w człowieku, gdy nie wierzy już w nic poza zyskiem.