Paolo Sorrentino / Włochy/Szwajcaria/Francja/Wielka Brytania / 2015
Świat jest wspaniały, tylko ludzie…
Jak powiedział w wywiadzie Paolo Sorrentino „Młodość” to film o miłości. Warto przywołać słowa Sørena Kierkegaarda z dzieła „Albo-albo”: „Czym jest młodość? Snem a miłość jest treścią tego snu”. Mimo, że Sorrentino nie odwoływał się do twórczości Kierkegaarda, to ta myśl jest kluczem do zrozumienia filmu. Pozornie opowiada on o starości, przemijaniu, o ciałach tracących siłę i umysłach pogrążających się we wspomnieniach, lecz jego prawdziwym tematem jest miłość i przekonanie, że dopóki ona trwa, to trwa też młodość. Sorrentino pokazuje nam więc manifestacje tej miłości w rozmaitych formach: zranionej, dojrzałej, nieodwzajemnionej, niemej, porzuconej, cielesnej i duchowej.
Młodość nie jest w tym filmie kwestią wieku, lecz zdolności do przeżywania uczuć, jest tym, co wciąż utrzymuje człowieka przy życiu. „Młodość” rozgrywa się w ekskluzywnym sanatorium w Alpach i oczarowuje nas krajobrazami, które swoim pięknem zapierają dech w piersiach. Takich cudnych miejsc na świecie jest bardzo wiele. Gdyby Sorrentino wymyślił sobie film dziejący się w Polsce to i w niej znalazłby miejsca i widoki równie oszałamiające. Estetyka obrazowania w filmach tego reżysera zawsze zachwyca, lecz może być pewnego rodzaju pułapką. Bo skoro cała przyroda i architektura są tak piękne, to możemy pomyśleć, że i pokazywani ludzie będą równie piękni. Jednak przecież wiemy, że obrazy, które widzimy na ekranie są bardzo starannie wybrane spośród wielu bardzo różnych. Tak więc Sorrentino mówi: Choćbyś był i stary, ale kochał, to jesteś młody. Co to jednak znaczy być młodym i czym naprawdę jest miłość?
Przypomina się książka Raymonda Carvera „O czym mówimy, gdy mówimy o miłości” , którą przywołał w swoim filmie „Birdman” Alejandro González Iñárritu. No, więc o czym mówimy? Czyż nie tylko i wyłącznie o swoim, zazwyczaj ładnie zamaskowanym, dziecięcym i młodzieńczym infantylnym pragnieniu? Nawet jako starcy w nim tkwimy. Tak jakby młodość pragnąca być kochaną nigdy nie stawała się dorosła. Nigdy nie dojrzewała. Potrafiła jednak pięknie się maskować. „Chcemy być kochani, ale sami nie potrafimy kochać bezwarunkowo.”
W filmie mamy wiele relacji miłosnych i emocjonalnych. Główną postacią „Młodości” jest Fred Ballinger (w tej roli Michael Caine), sławny emerytowany kompozytor i dyrygent, który początkowo zdecydowanie odmawia występu przed królową angielską. „Proste pieśni”, których wykonaniem miałby dyrygować, napisał przed laty dla żony Melanie, dziś pogrążonej w demencji. Gdy Ballinger odwiedzi ją w domu opieki, zobaczymy, przez krótką chwilę, przerażający wyraz jej jak gdyby martwej twarzy.
To, co dla świata jest tylko muzyką, dla niego stało się wspomnieniem bliskości, której nie da się wskrzesić. Odmowa wydaje się być aktem miłości, lojalności i wierności. Uczucia. W rozmowie z wysłannikiem królowej Ballinger mówi: „ Monarchia to uroczy wynalazek. Jest taka delikatna. Wystarczy usunąć jedną osobę a zmienia się cały świat. Jak w małżeństwie”. Widzimy więc jego przywiązanie do żony, ale jednocześnie dowiadujemy się, że miał dziesiątki kochanek o których żona wiedziała i cierpiała z tego powodu jak i o jego „eksperymencie” homoseksualnym. Jest też Lena (Rachel Weisz), córka Freda, która przez całe życie czuła się zaniedbana przez ojca pochłoniętego muzyką. Jedną z mocniejszych scen jest ta, w której mówi do ojca: „Całe życie mówiłeś o emocjach, ale sam ich nie okazywałeś”. W jednej chwili milczenie artysty, które dotąd można było uznawać za gest powściągliwej godności – zostaje zdemaskowane jako emocjonalna nieobecność.
Przez cały film Ballinger odmawia dyrygowania, a my podziwiamy jego uczucie, ale nagle zmienia zdanie. Czy otrzymanie tytułu szlacheckiego z rąk królowej, chęć zostania Sir Fredem Ballingerem okazała się silniejsza od miłości? Miłości, która jest więc tylko snem? Snem w którym pulsują najróżniejsze impulsy i pożądania? W którym własne, spragnione ego jest najważniejsze?
Obok tej głównej, w filmie rozwija się wiele kolejnych relacji emocjonalnych. Każda inna, każda nieoczywista, w jakimś sensie dwuznaczna. Lena, córka Freda, zostaje w brzydkim stylu porzucona przez Juliana, syna Micka Boyla (w tej roli Harvey Keitel), reżysera i przyjaciela Freda. Julian odchodzi do Palomy, bo „jest lepsza w łóżku”. Lena, początkowo rozbita, nagle otwiera się na zmysłową relację z alpinistą Luką Moroderem. Sorrentino pokazuje, że czasem wystarczy kilka spojrzeń i gestów by poczuć pierwotne pożądanie. Młodzieńcze?
W sanatoryjnej restauracji widzimy też starsze, dystyngowane małżeństwo, które dzień po dniu je posiłki nie wypowiadając do siebie ani słowa. W mowie ich ciał jest jednak jakieś wzajemne napięcie i złość. A jednak, któregoś dnia, są widziani przez Freda i Micka, gdy w lesie, oparci o drzewo, uprawiają bardzo namiętny i gwałtowny seks.
W sanatorium wypoczywa też Diego Maradona z żoną. On dramatycznie otyły, w niektórych momentach potrzebuje butli z tlenem, którą ciągnie za nim jego żona. Troskliwa i opiekuńcza. Czy jej troska rzeczywiście jest bezinteresowna? Czy nie wiąże jej z mężem jego sława i ekonomiczna zależność? Kiedy pochyla się nad jego ledwo funkcjonującym ciałem — może nie kieruje się czułością, tylko koniecznością utrzymania statusu?
Mick Boyle pracując nad ostatnim filmem, szuka jeszcze jednego potwierdzenia swojego znaczenia. Marzy o współpracy z aktorką, którą uwielbia, Brendą Morel (w tej roli Jane Fonda), ale ona go odrzuca. Ten cios odbiera nadzieję na sukces filmu, który miał być zwieńczeniem kariery. Spacer za pieniądze z wynajętą prostytutką chyba ostatecznie uświadamia mu, że tego czego potrzebuje, nie otrzyma już ani z miłości ani z innego powodu. W finale, pozbawiony złudzeń, wybiera śmierć. Z kolei wiadomość o tej śmierci wywołuje u Brendy spazmatyczny atak rozpaczy, co wskazuje na złożoność ich relacji emocjonalnej. Nawet, żeby kogoś odrzucić, lekceważąc wcześniejszą umowę, trzeba tego kogoś mieć.
Miłości pragną też inne postaci tego filmu: para scenarzystów, pracująca nad filmem Micka Boyle, zaczyna się w sobie zakochiwać, Jimmy Tree (świetna rola Paula Dano) czuje się dramatycznie niedoceniony, Miss Universe i masażystka marzą o sławie aktorskiej i tanecznej. Wszystkie te relacje i sytuacje są paradoksalne w sposób właściwy dla młodości. Młodości, która zazwyczaj z wyglądu jest piękna i pociągająca. Wewnętrznie natomiast jest impulsywna oraz infantylna i zawsze, co naturalne, biologicznie egoistyczna.
Co więc jeśli to, co bierzemy za miłość, jest tylko projekcją naszego własnego oczekiwania, że w tak pięknym świecie, jaki bywa w wielu miejscach, uczucia ludzi też będą piękne?
„Młodość” nie jest elegijną opowieścią o ocalającej miłości, a refleksją nad tym, jak łatwo mylimy miłość z wygodą, rutyną, przyzwyczajeniem, pożądaniem, dumą, pragnieniem sławy. Co nią w sobie karmimy.
Sorrentino, esteta, ironista, przenikliwy obserwator, nie stworzył hymnu na cześć miłości, lecz gorzki traktat o jej ciemnych, egocentrycznych i infantylnych aspektach.
Trzeba więc powtórzyć to pytanie: o czym mówimy, gdy mówimy o miłości? o czym myślimy, gdy mówimy o miłości? o czym myślimy skrycie, gdy myślimy o miłości? co jest w nas skryte przed nami, gdy mówimy o miłości?