moim synom
Mężczyźni, którzy jesteśmy mężczyznami,
wiemy, że czerwień jest słodka, gorzka żółć a biel słona.
Płyniemy pragnieniem, prosto lub okrężnie,
mając w oczach pamięć celu.
Wiosła świadomości budzą moc i odpowiedzialność
za spełnienie wszystkiego co wydarza się wokół:
chłód, burze, zdradę i za to czego nie ujrzymy już nigdy.
Nie pytamy o pozwolenie.
Nie przeszkadza nam ziarnko grochu.
Pamiętamy wskazówkę Philipa lorda Chesterfielda:
„ Wszystko, co w ogóle warto robić, warto robić porządnie.”
I zalecenie generała Georga Pattona:
„ Dobry plan konsekwentnie wykonany dzisiaj,
jest lepszy, niż idealny plan wykonany jutro.”
W otwartej ciemności wypełniamy się światłem,
choć pięści i gwałtowność serca
mamy gotowe do bitwy.
Zdobywamy Panią Księżyca.
Rozumiemy moc Ołtarza.
Córki obdarowujemy łanami białych róż.
Synom mówimy o istnieniu śmierci,
aby mogli stać się tacy jak my
i żyli teraz
słysząc głos wieczności.
Nie śnimy o splecionych wężach,
lecz o braterstwie mieczy.
Nasz jest tron wewnętrznego królestwa na szczycie duszy,
skała samoakceptacji.
Gdy trzeba, głośno wypowiadamy: tak, tak, nie, nie.
Gdy trzeba, jesteśmy jak ostrza milczenia.
A jeśli czasem brutalnie postępujemy inaczej,
nie uciekamy przed naszymi winami
i mamy odwagę zobaczyć je w ciszy
oczami otwartymi bardzo szeroko.
Mężczyźni, którzy jesteśmy mężczyznami.
My, którzy nimi jesteśmy.