Na tych niezmierzonych Łąkach
znowu o – p u s t o – s z a ł e m.
Ta Złudna Prządka
co w głowie mi przędzie
linię raz prostą, a zazwyczaj krzywą,
przerywa ją często na manowcach.
Zostaję wtedy ze złością tupiącą
i gdyby nie ona, to zaśpiewałbym dzisiaj
jakim upadkiem może być pragnienie
i o mężczyźnie, który gdy wygrzebał się z ziemi
(wyślizgnął z tłustej gliny)
próbował obmyć mlekiem
swoje nagie ciało z błota.
Jego uśmiech, jego oczy mówiły,
że już przed niczym się nie cofnie,
zanim ziemia znowu dosięgnie
jego ust.