Ostatnio Józef Baran zwrócił mi uwagę, że w refleksji krytycznoliterackiej coraz rzadziej pojawia się słowo „talent”, a coraz częściej „erudycja”. Erudycja przystoi profesorom i innym mędrcom, którzy często nie mają talentu. (Nie pamiętam już kto porównał krytyka do jednonogiego sędziego skoku o tyczce?) Tymczasem talent może mieć facet z ulicy: prowokator Charles Bukowski, a lista jest długa. Większość pisarzy nie skończyła przecież studiów uniwersyteckich!!! Nie musieli być erudytami, posiadali bowiem dar cenniejszy – umieli trafić do serc i wyobraźni czytelników.
Poetą, który od razu zadebiutował dziełem wybitnym jest Krzysztof Budziakowski. („Choć nasze łodzie przeciekają”). Jego tom pojawił się jak tajemnica. Był świedectwem dużego talentu i świetnego warsztatu. Dziś czytając „My polani i inne szkice” możemy poznać eseistyczne refleksje o świecie i historii, gdzie – nie ma wyboru – spotykamy się z czystą erudycją.
Czytelnikom Plusa Minusa, a także ludziom złaknionym dyskursu na innym poziomie niż współczesna debata publiczna – serdecznie polecam.