Yorgos Lanthimos / USA, Irlandia, Wielka Brytania, Węgry / 2023
Dziwna bajka dla dorosłych
Yorgos Lanthimos pokazuje kino dziwaczne, wizjonerskie i boleśnie dwuznaczne. „Biedne istoty” to nie tylko fantastyczna uczta dla oka, ale analiza jakiegoś rodzaju kobiecej emancypacji podana w formie groteskowej opowieści.
Emma Stone w roli Belli Baxter tworzy niezwykle wyrazistą kreację. Bella jest skrajnie naiwna i całkowicie spontaniczna, bo nie nauczono jej żadnych norm kulturowych. Niedorzeczna, nieprzewidywalna, kierująca się nieskrępowanymi niczym instynktami biologicznymi. Całkowicie pozbawiona a raczej nie nauczona empatii.
Jej bohaterka, to kobieta o umyśle dziecka w ciele osoby dorosłej, ożywiona przez ekscentrycznego naukowca Godwina Baxtera (przerażający swoim wyglądem Willem Dafoe).
Z każdą sceną Bella dorasta, uczy się chodzić i mówić coraz bogatszym językiem. Są krytycy, którzy widzą w tym filmie manifest kobiecego wyzwolenia poprzez bunt przeciwko schematom
i konwenansom. Cóż to jednak za żałosne wyzwolenie, skoro Bella zaczyna uprawiać odrażającą prostytucję, a na krytykę odpowiada, pod wpływem lektur socjalistycznych: „jesteśmy swoimi własnymi środkami produkcji”. Zaprawdę biedna istota
Film przedstawia świat jak z baśni — przerysowany i surrealistyczny. Bajkowe plenery, nieprawdopodobne pojazdy, bogactwo kolorów (od pewnego momentu) i fantastyczna architektura. Jednocześnie zobaczymy pokazane w sposób dosadny sekcje zwłok i kozę z przeszczepioną głową kaczki oraz wiele innych obrzydliwych rzeczy. Scenografia i kostiumy są raz jak z sennego koszmaru, a innym razem przypominają najlepsze obrazy z powieści science fiction sprzed wieku czy baśni Braci Grimm.
Mark Ruffalo jako Duncan Wedderburn, pozorny macho, staje się symbolem męskiego ego, które
w konfrontacji z kobiecą, dziką biologicznością staje się śmiesznie bezbronne. Duncan okazuje się więc też biedną istotą.
Choć film może na pierwszy rzut oka sprawiać na niektórych wrażenie feministycznej opowieści o wyzwoleniu kobiety, to głębiej odsłania nam znacznie mroczniejszą i bardziej przewrotną warstwę. Nie tyle świętuje emancypację, co pokazuje jej karykaturę – groteskową, niepokojącą i miejscami wręcz brutalną.
Bella Baxter nie jawi się ikoną wolności, lecz produktem eksperymentu, którego skutki są zarazem fascynujące i odpychające. Jej rozwój i „dorastanie” prowadzą ją do umiejętności dokonania okrutnej zemsty. Wydaje się więc, że Lanthimos pyta, co się dzieje, gdy odrzucimy wszystkie granice – moralne, społeczne, i kulturowe? Odpowiedź, jaką daje, jest chłodna, przesiąknięta ironią i budzi grozę: wyzwolenie może prowadzić nie do oświecenia, lecz do dehumanizacji, a radykalny, nieskrępowany indywidualizm do brutalności i zbrodni.
To nie tyle manifest, co satyra i ostrzeżenie – niepokojąca przypowieść o świecie, w którym postęp i wolność wymykają się spod kontroli, przekształcając się w coś nieludzkiego.