Wojciech Smarzowski / Polska / 2011
Piekło jest tutaj
„Róża” to film długo pozostający w pamięci. Jest niezwykłym obrazem miłości rodzącej się w najbardziej nieludzkich warunkach. Akcja rozgrywa się tuż po II wojnie światowej na Mazurach, miejscu rozdartym bolesnymi przemianami. W czasach upokorzenia całych społeczności wyrwanych z własnych domów, narodowości i tradycji. Smarzowski przedstawia świat, gdzie nie ma wygranych, a każda decyzja niesie za sobą tragiczne konsekwencje. W jego opowieści ludzie są złamani wojną, przesiąknięci bólem i poczuciem beznadziei. „Róża” jest surowa i bezkompromisowa, ale też zaskakująca w ukazywaniu rodzącego się uczucia między dwojgiem ludzi. Uczucia nie tyle romantycznego, co opartego na solidarności i wspólnej walce o przetrwanie.
Główna bohaterka, tytułowa Róża (grana przez Agatę Kuleszę), wdowa po niemieckim żołnierzu, zmuszona jest walczyć o przetrwanie w świecie pełnym przemocy, nienawiści i bezprawia. Jej życie zmienia się wraz z przyjazdem Tadeusza (granego przez Marcina Dorocińskiego) – byłego żołnierza Armii Krajowej, który z czasem staje się jej opiekunem i jedyną nadzieją na lepsze jutro. Obie role, Agaty Kuleszy i Marcina Dorocińskiego są zagrane mistrzowsko. Również postaci drugoplanowe zwracają uwagę swoją wyrazistością. Jacek Braciak, Kinga Preis, Edward Linde-Lubaszenko, Eryk Lubos, Szymon Bobrowski, Lech Dyblik są po prostu świetni.
Film prowokuje trudną refleksję nad naturą człowieka w ekstremalnych sytuacjach. Wojna, jak pokazuje Smarzowski, zdziera z ludzi zasłonę kultury i moralności, ukazując świat zdeprawowany i zezwierzęcony. W obliczu zagrożenia egzystencjalnego wielu ludzi redukuje swoje człowieczeństwo kierując się wyłącznie instynktem przetrwania, a wtedy wszystko staje się dozwolone. Instynkt samozachowawczy okazuje się silniejszy od moralności – moralnym staje się to, co pozwala przeżyć i zaspokoić głód. Smarzowski nie oszczędza widza, pokazując podłość, zdradę i dziką, dosadną brutalność. Pokazuje, jak cienka i krucha jest warstwa cywilizacji, na której tak dumnie budujemy obraz samych siebie. Wojna i jej skutki zdzierają tę warstwę błyskawicznie, pokazując świat, gdzie głód, przemoc i zdrada stają się codziennością. W „Róży” widzimy jak cienka jest granica dzieląca człowieka od zwierzęcia i jak blisko tej granicy żyje każdy z nas.
Na tle tego świata, Tadeusz jawi się jako wzór zdecydowanej, szlachetnej męskości – opartej nie na hałaśliwej manifestacji siły, ale na fundamencie wewnętrznej przyzwoitości. Jego siła wynika z konsekwentnej, niespektakularnej uczciwości, która jest ostoją dla niego samego i dla tych, których los stawia na jego drodze. Dorociński gra bez przerysowywania, naturalnie i wiarygodnie, dzięki czemu tworzy jeden z najbardziej poruszających portretów męskiego bohatera we współczesnym polskim kinie. Jest wzorcem męskości silnej nie brutalnością czy dążeniem do dominacji, lecz wiernością pewnym niezmiennym wartościom: lojalności, odpowiedzialności, troski wobec słabszych. Dzięki tym cechom godność nie umiera nawet wtedy, gdy wszystko inne zostało podeptane. Miłość między Tadeuszem a Różą nie jest tu romantyczną idyllą. Jest ona ostatnią linią obrony człowieczeństwa, aktem buntu przeciwko zezwierzęceniu świata.
Zdjęcia Piotra Sobocińskiego Jr. i muzyka Mikołaja Trzaski współtworzą tło katastrofy – szare, surowe, niemal metafizyczne. Posępne krajobrazy Mazur, stają się symbolami rozpadu cywilizacyjnego i duchowego.
„Róża” to kino trudne i bolesne w odbiorze. Widzimy jak wojna niszczy człowieczeństwo, ale Smarzowski pokazuje jednak cień nadziei – nawet w piekle niektórzy mogą uchronić godność i odrobinę miłości. Zadaje pytanie o granice człowieczeństwa i to, jak wielka może być siła wierności sobie. Opowiada o sytuacji, gdy człowiekowi nie zostaje nic poza wyborem: postępować przyzwoicie czy oddać się ciemności. Smarzowski stawia przed widzem lustro, w którym trudno się przeglądać, ale którego nie sposób odwrócić. „Róża” to jedno z najważniejszych dzieł polskiej kinematografii.