Podobno zawsze można się obudzić
jak ptak wznoszący,
jak kamień pijący wodę.
Ta myśl uchyla się,
pokazuje niechętnie.
Chciałbym szeptać: ”Przyjdź”.
Czy można obudzić się będąc śnionym?
Zobaczyć leśną duszę (swoją),
Królestwo w tym kolorze,
jak było powiedziane?
Punkt środkowy
mniejszy od cząstki protonu?
I jeszcze czym jest światło?
Ciało symetryczne sferycznie czyli
kula obejmująca czule wszystko?
Albo płonący czerwony parasol?
Poranek, który rozmawia sam ze sobą?
Tak słyszałem.
Tak mówili.
Oni.
Może tak jest.
Oby.…
admin

wiersz o alkoholu
Alkohol może być
jak pluszowy miś,
przytulający tych,
co nie zostali przytuleni,
ale też jak trawa,
powoli i nieodwołalnie
przerastająca i unieruchamiająca
drzewo, które przewróciło się
na skraju łąki.…
w sobie ponad sobą
Tam trudno zauważyć to,
co może być widoczne na pierwszy rzut oka.
Jest jak zasłona, która wisi w zamkniętym, zakurzonym teatrze.
Odcina ołowiem paniki wewnętrzne spojrzenie.
Odpowiedzialność staje się jednak medytacją odkrywcy,
byciem świadkiem siebie,
wędrowaniem wśród gier i win niepojętej podświadomości,
doświadczaniem świtu jej oceanu, grozy jej nieskończoności.
Bo może jesteśmy ostrymi kwiatami?
Bo może oddychamy ciemnością, a jest w nas niebieskie?
Bo może jesteśmy zamkniętymi w sobie drzewami, które schodzą ze zbocza
i muskularnymi korzeniami zanurzają się w cichym, nieruchomym morzu?
Bo może rany zawsze odpowiadają
naszym upragnionym ciosom?
Te przeczucia są jak ciężki, zimny miecz
wślizgujący się nagle do mojego łóżka.…
kołysanka
Zobaczyć, że błękit jest światem,
jest tym samym, co zobaczyć, że świat jest błękitem.
I drży zakrzywieniami.
To przeczucie wywołuje zimny dreszcz, od którego jeżą się włosy.
Któż jednak może wiedzieć, jak jest dokładnie,
choć błękit myśli nasze myśli.
Wszyscy nasłuchujemy głosu,
a on milczy… milczy… milczy…
bo nie ma przecież ust, ale ma w śnieniu upodobanie.
I ty też jesteś jego maleńkim snem.
To właśnie przeciwstawił pustce:
pianę kwantową drżeń
widzianych jako przedmioty i osoby zwierzęce.
Niektóre pobożne.
Świat wokół jest błękitnymi kroplami snu.
Cicho, bardzo cicho pączkują tutaj
jako słone mastyło, rododendron von Oheimb Woislowitz ,
muchy, ciernie w głowie, księżyc, złość kota,
wichry barw i wszystko inne.…
łąki Wiosny
Na tych niezmierzonych Łąkach
znowu o – p u s t o – s z a ł e m.
Ta Złudna Prządka
co w głowie mi przędzie
linię raz prostą, a zazwyczaj krzywą,
przerywa ją często na manowcach.
Zostaję wtedy ze złością tupiącą
i gdyby nie ona, to zaśpiewałbym dzisiaj
jakim upadkiem może być pragnienie
i o mężczyźnie, który gdy wygrzebał się z ziemi
(wyślizgnął z tłustej gliny)
próbował obmyć mlekiem
swoje nagie ciało z błota.
Jego uśmiech, jego oczy mówiły,
że już przed niczym się nie cofnie,
zanim ziemia znowu dosięgnie
jego ust.…
ballada patetyczna
moim synom
Mężczyźni, którzy jesteśmy mężczyznami,
wiemy, że czerwień jest słodka, gorzka żółć a biel słona.
Płyniemy pragnieniem, prosto lub okrężnie,
mając w oczach pamięć celu.
Wiosła świadomości budzą moc i odpowiedzialność
za spełnienie wszystkiego co wydarza się wokół:
chłód, burze, zdradę i za to czego nie ujrzymy już nigdy.
Nie pytamy o pozwolenie.
Nie przeszkadza nam ziarnko grochu.
Pamiętamy wskazówkę Philipa lorda Chesterfielda:
„ Wszystko, co w ogóle warto robić, warto robić porządnie.”
I zalecenie generała Georga Pattona:
„ Dobry plan konsekwentnie wykonany dzisiaj,
jest lepszy, niż idealny plan wykonany jutro.”
W otwartej ciemności wypełniamy się światłem,
choć pięści i gwałtowność serca
mamy gotowe do bitwy.…
człowiek samotnej pustyni
Sekretna religia
człowieka samotnej pustyni to
czytanie labiryntu milczących oczu katastrofy,
która stale nadciąga,
to poszukiwanie zaklęcia dającego schronienie,
ognia w wodzie,
dotyku nocy.
On poi sobą pustkę,
wdycha deszczowy zapach róż,
słucha, ale pyta, o czym zapomnieliśmy
i po co są dźwięki, których nikt nie słyszy.
Skupiony jak Święty Hieronim wyjmujący drzazgę z łapy lwa.
Niech chmurę jego oddechu uniosą wróble,
by wymościć gniazda.…
syndycy cechu namiestników
Zawsze tak się dzieje, zawsze.
Nagle się pojawiają.
Czasem w wielkich, czarnych kapeluszach,
czasem w wielkich, czarnych samochodach,
ale zawsze czarnych.
Wyniosłe brwi, uśmiechy, w których nie ma radości,
tylko ta czerń.
Za białymi zębami.
Zuchwale sterczą ich palce, które wskazują.
I ta pycha białych kołnierzy.
W rękawach trzymają pakty i kwity.
Niepostrzeżenie wloką na swoich ramionach noc.
Ich spojrzenie zamienia ziemię pod stopami
w kleistą smołę, a powietrze staje się gęste jak kisiel.
Robi się coraz ciaśniej.
O ucieczce nie ma mowy.
I wtedy budzi mnie
mój krzyk,
ale przecież i tu
unoszą się ponad nami.…
ufność
Codziennie nie mogę doczekać się snu.
Wełniane ramiona nocy kołyszą objęciem.
Na horyzoncie punktualne, dalekie
dudnienie pociągu.
Przestrzeń między Miastem Ludzi a Wewnętrznym Miastem
wypełnia się nieruchomym ciepłem powietrza
i zapachem koca z alpaki.
Cichnie saksofon Scotta Hamiltona
a w ustach wciąż mam smak kandyzowanego imbiru.
Spośród wszystkich, których spotykam,
tylko noc jako jedyna mnie nie opuszcza,
choć nie jest godna zaufania,
podobnie jak On, który nawet jeśli istnieje,
też nie zasługuje na zaufanie –
do momentu, aż ja zaufam sobie – całkowicie –
i wtedy staję się – zasypiając –
najpotężniejszym z ludzi.…









